Przełamanie Bariery Bismarcka. 22 lipca 1942-1 maja 1944 – S.E. Morison

W świadomości ogółu wojna na Pacyfiku to Pearl Harbour, Guadalcanal, Midway, Hiroszima i Nagasaki. Bardziej zainteresowani historią znają walki na Malajach, Tarawie czy Okinawie. Jak jednak wyglądał ten codzienny trud pilotów, marynarzy i żołnierzy to mało, kto wie. Jak wyglądało mozolne wypracowywanie alianckiej przewagi, która z niezwykle sprawnej, dynamicznej i zwycięskiej machiny wojennej Kraju Kwitnącej Wiśni, uczyniła niezdolną do ofensywy sięgającą po desperackie środki armię i flotę. Tego wszystkiego dowiemy się z nowo wydanego tomu historii US Navy autorstwa admirała Samuela Morisona.

Sam tytuł zaznacza, że temat książki ma ściśle określone ramy czasowe i terytorialne. Autor trzyma się ich bardzo dokładnie, jedynie sygnalizując pozostałe fakty, które miały wpływ na działania wojenne toczące się na barierze Bismarcka. Zanim przejdę do oceny wartości samej książki, wypada abym pokrótce zreferował, o czym autor napisał. Książka rozpoczyna się od opisu planów wojennych obydwu stron na rok 1943. Nie jest to tylko suche podsumowanie, opisana została droga, która doprowadziła do skrystalizowania się tych planów. Przeszkody, kontrpropozycje – jednym słowem kuchnia planowania strategicznego. Następnie autor cofa się o rok w czasie, aby opisać, co wydarzyło się na Nowej Gwinei od pierwszej w historii bitwy lotniskowców, bitwy na Morzu Koralowym. Jako że laurami zwycięstwa zostały obdarowane obydwie strony (Japończycy zwyciężyli taktycznie, a Amerykanie osiągnęli zwycięstwo strategiczne) starcie to mocno zmieniło plany japońskie i wymusiło ryzykowne działania między innymi słynny marsz szlakiem Kokody, które są opisane w tej części książki. Następnie przechodzimy do realizacji planów opisanych na początku książki, to znaczy do powolnej infiltracji bariery Bismarcka i otaczania japońskiej bazy w Rabaul. Poznajemy początki strategii ”żabich skoków”, radykalny koniec japońskiej dominacji w powietrzu, i przejście marynarki japońskiej do działań nieomal partyzanckich. Zapoznajemy się także ze specyfiką walk na wyspach, ostatnią ofensywą admirała Yamamoto i działaniami flot podwodnych obydwu stron. Książka kończy się amerykańskim lądowaniem na wyspach admiralicji.

Nie będę ukrywał, że moim zdaniem książka naprawdę warta jest przeczytania. Wyleczy każdego z mniemania, iż na Pacyfiku walczyli szlachetni alianci z dzikimi hordami barbarzyńskich synów Nipponu. Admirał Morison nie ukrywa działań, przez które w Europie Niemcy byli skazywani w Norymberdze za łamanie praw wojennych. Tłumaczy to potrzebą chwili. Za prawdę zwycięzcy nikt nie osądza. Nikogo po przeczytaniu książki nie zdziwi obrona u-boot waffe przez amerykańskich admirałów. Dowiemy się także o zabawnych powodach złego zaopatrzenia w jednej z amerykańskich baz, pozwoli nam to na trzymać pewien dystans do pomyłek poczty polskiej.

Bardzo interesujące było poznanie, jaki realny wpływ na walkę miała amerykańska przewaga w postaci posiadania radarów. Przewaga oczywista, ale co z niej wynikało to inna historia. Nie chce zdradzać treści, ale to rzecz naprawdę godna poznania.

”Przełamanie bariery Bismarcka” została napisana dawno, to widać słychać i czuć. Praca nie jest skażona irytującą poprawnością polityczną. Japończyk to często Japoniec i nie ma zbyt wielu cech pozytywnych. Autor nie zdradził, że za wieloma sukcesami amerykanów stoi złamanie japońskiego szyfru. Czytając trzeba mieć tego świadomość. Zresztą Morison, czego daje wyraz we wstępie, nie pisze historii kompletnej. Odżegnuje się nawet od tego, że stworzył oficjalną historie US Navy. Autor uczciwie informuje, że będziemy czytać jego wersję wydarzeń, bez silenia się na sztuczny obiektywizm, pobłażliwą dla błędów aliantów.

Brakuje mi w książce bardziej szczegółowego opisu walk na lądzie, jednak autor lojalnie uprzedza, że nie starczyło mu miejsca na opis wielu ciekawych wydarzeń na morzu, więc tym bardziej sprawy lądowe musiał zaznaczyć skrótowo.

Dużą zaletą książki są liczne przypisy, które warto czytać, a także mapy, które są w dostatecznej ilości i jakości. Jestem wielkim miłośnikiem książek, więc bardzo cieszy mnie forma wydania pracy admirała Morisona. Ładna twarda oprawa, dobry papier (dużo lepszy niż użyty do książki z tej samej serii o bitwie na Morzu Koralowym i Midway), ciekawe ilustracje, chociaż jak zawsze można by powiedzieć, że przydałoby się ich więcej. Mamy jednak zdjęcia prawie wszystkiego: postrzelanych statków, kilka fotografii, które uzmysławiają jak ekstremalne warunki panowały na wyspach, alianckie samoloty, a także portrety amerykańskich bohaterów tej książki.

Jednak wydanie nie obyło się bez pewnych zgrzytów. W jednym rozdziale numeracja przypisów jest trochę pomieszana, a także spis map nie odpowiada rzeczywistości. Zdarza się, że tłumacz na siłę próbuje przetłumaczyć idiomy. Są to drobne błędy, nieistotne w porównaniu do całości.

Nie jest to książka dla wszystkich. Nie jest to podręcznik. Nie jest to praca idealna. Jednak naprawdę warto ją mieć. Warto ją przeczytać. Dzięki niej obraz wojny na Pacyfiku jest pełniejszy. Mamy do czynienia z mocno jednostronnym punktem widzenia, ale wielu faktów nie znajdziemy nigdzie indziej. Szkoda że autor sięga po źródła japońskie dosyć selektywnie, jednak patrz punkt wyżej. Dla zainteresowanych Pacyfikiem, absolutny „must have”. Pozostali też powinni sięgnąć po książkę, żeby zobaczyć jak ten cyrk zwany wojną potrafi się kręcić.

Na plus:
+ unikalne na polskim rynku źródło poznania nieefektownych, ale efektywnych działań na Pacyfiku
+ Ładne wydanie
+ Ciekawe przypisy, np: dane taktyczne okrętów
+ Mnóstwo ciekawostek
+ Cytaty
+ Dobry dobór zdjęć
Na minus:
– Błędy edytorskie i tłumacza
– Tendencyjność autora
– Chciałoby się trochę więcej zdjęć, zwłaszcza okrętów

Książka otrzymana dzięki uprzejmości portalu: http://historia.org.pl

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.