Wielkie Oblężenie Malty : Bruce Ware Allen
Wielkie Oblężenie Malty : Bruce Ware Allen
Książka Bruce’a Ware’a Allena „Wielkie Oblężenie Malty” była najbardziej mnie hańbiącym pułkownikiem z półki książkowego wstydu. Dostałem tę książkę trzy lata temu na święta, św. Mikołaj utrafił w moje gusta perfekcyjnie, cieszyłem się z prezentu bardzo i … minęły trzy lata, a ja ją dopiero skończyłem czytać w tym miesiącu. I nie była to wina Malty, tylko zawsze coś przeszkadzało w lekturze. Cieszę się, że w końcu udało się i mogę napisać kilka słów o niej. Może dzięki temu św. Mikołaj odobrazi się i podaruje mi jeszcze kiedyś jakąś książkę?
Jako, że to kolejny krótki tekst o książce, to prawie już tradycyjnie (myslę, że tradycja zaczyna się po trzecim razie) napiszę od razu, że czas poświęcony czytaniu nie był czasem straconym. Dowiedziałem się sporo, krótko mówiąc książka miód, choć pare kropel dziegciu też się w tym miodzie znalazło.
Treść książki, co nie jest niczym dziwnym, chyba że dla osoby, która czyta tylko książki z serii HB Bellony, jest poświęcona Wielkiemu Oblężeniu. To najdłuższa i najbogatsza w szczegóły część pracy. Jednak nie jedyna. Dostajemy na wstępie skrótowy opis dziejów zakonu do czasu poprzedzającego turecki atak. Jest skrótowo, ale nie brakuje kilku ciekawych szczegółów oraz pewnego trafnego wniosku wynikającego z porównania losu joannitów z losem innych wielkich zakonów rycerskich. Jednak trochę tutaj dziegciu jest, kilka tematów jest zaczętych i jakby uciętych, np. służba joannitów papieżowi, nie wiem, czy to wina autora, że nie dopisał czy tłumaczenia. Jednak jest ciekawie i puczająco. Szczególnie podobał mi się opis współpracy francusko-tureckiej.
Jak już wspomniałem, oblężenie zajmuje zasadniczą część książki. Narracja prowadzona jest w zasadzie z dwóch punktów widzenia, joanitów i Osmanów. Opis jest dość szczegółowy i nie szczędzi krytyki, i pochwał obydwu stronom bo żadna nie była bez skazy. Szczególnie ciekawym dla mnie był obraz wielkiego mistrza Jeana de la Valetta. Człowiek, który przeżył dwie wielkie klęski zakonu i jedną osobistą, okazał się zdolnym, i bezwzględnym dowódcą obrony. La Valette bezwzględny dla wroga i dla swoich podkomendnych, wykorzystywał różne brzydkie sztuczki, aby przeprowadzić swoją wolę. Może jednak dzięki temu obronił wyspę? Jakoś czytając nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że w istocie Turcy mieli małe szanse na osiągnięcie sukcesu, może to wynik sposobu prowadzenia narracji i skróconej części poświęconej etapowi oblężenia dziejącego się od zdobycia fortu św. Elma do przybycia wielkiej odsieczy. Chociaż autor wspomina, iż odsiecz ocaliła Maltę.
Rewelacyjnym dla mnie fragmentem książki jest wspomnienie o dalszych losach głównych bohaterów opisywanych wydarzeń. Świetna sprawa, dotychczas spotkałem się z czymś takim w swoją drogą kiepskiej książce „Żmij” Andrzeja Sapkowskiego.
Wspomniałem już, że lektura książki przyniosła mi sporo satysfakcji. Lepszego opisu oblężenia Malty nie czytałem, wyprzedza dwie wcześniej przeczytane książki poświęcone temu tematowi. Szkoda, że autor nie pogłębił kilku wątków oraz trochę skrócił opis części oblężenia. Rozumiem to, trzeba zmieścić się w jakiś rozsądnych ramach objętości książki, a wydarzeń godnych odnotowania jest bardzo wiele. Tak więc raz jeszcze polecam tę książkę. U mnie lektura poza wzbogaceniem mojej wiedzy wywołała zwiększenie chęci na przeczytanie nowej biografi Karola V, Filipa II oraz książki Braudela.
Opisywana książka historyczna ukazała się nakłaem wydawnictwa Rebis.