Grody garnki i uczeni : Anna Krzemińska (recenzja)
Grody garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich, Agnieszka Krzemińska
Gdzie odnaleziono najstarszy bumerang? W Australii? Nie, było to w Polsce. Co prawda nie ma u nas złotych miast, ani kryształowych czaszek, ale i tak jest ciekawie. Tak przynajmniej wynika z lektury książki Agnieszki Krzemińskiej pt. Grody garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich.
Na wstępie chciałem podziękować Wydawnictwu Literackiemu za przekazanie omawianej książki, obawiam się, że ta ciekawa praca by mnie ominęła, gdyby nie ten hojny gest. Z poprzedniego zdania można wyczytać, że mam pozytywną opinię na temat opisywanej pracy, to prawda, jednak gdyby książka mnie zawiodła, to nie wahałbym się tego napisać. Uczciwość względem Czytelnika i samego siebie jest dla mnie najważniejsza. Na blogu będą ukazywać się coraz częściej recenzje i opisy książek, które otrzymamy z wydawnictw, za wszystkie prezeny będziemy niesłychanie wdzięczni, jednak nie spowoduje to, że będziemy pisać wbrew sobie i kłamać czy naciągać nasze oceny.
Po trochę organizacyjnym wstępie czas przejść do meritum, czyli do opisania książki Anny Krzemińskiej „Grody, garnki i uczeni”. Tytuł bardzo wiele mówi o treści, ale nie wszystko, gdyż tematów poruszanych jest znacznie więcej. Swoją drogą, tytuł przypomina mi tytuł filmu przygodowego „Miłość, szmaragd i krokodyl”. Nie ma może w książce takich sensacji jak filmie, ale i tak jest emocjonująco.
Autorka dokonała selekcji odkryć z terenu Polski, przeprowadzonych na przestrzeni wielu lat dotyczących różnych epok historycznych, począwszy od pierwszych śladow pobytu hominidów na terenie Polski po nowożytność. Przeczytamy o Celtach, Gotach, pierwszych rolnikach i łowcach. Nawet Rzymian spotkamy na kartach tej książki, z daleka zobaczymy Achajow i Trojan. Podejrzewam, że selekcja tematów i odkryć była dla Pani Anny Krzemińskiej bardzo trudna i musiała być ostra, aby popularno-naukowa książka nie rozrosła się do monstrualnych rozmiarow wielotomowego opracowania. Nie śledzę pilnie najnowyszych odkryć archeologicznych, i wiele poruszanych wątków było dla mnie nowych oraz odkrywczych, chociaż o części trochę wcześniej słyszałem.
Podobało mi się w książce to, że autorka nie ukrywa wad i ograniczeń poznania przeszłości za pomocą archeologii. Wyjaśnienie nazwy jednej z archeologicznych kulktur bardzo mnie ubawiło. Za to w kilku innych przykładach pokazała, jak cenna jest archeologia dla historyka, potrafi bowiem potwierdzić poddawane w wątpliwość zapiski kronikarzy lub je definitywnie obalić. Interesujące było przeczytanie o tym, jak bardzo nowoczesną dziedziną nauki jest archeologia, jak wiele czerpie z innych nauk i jak się rozwijała, i wciąż rozwija.
Trudno mi się dopatrzyć jakichś większych wad omawianej pracy. Wydanie jest dobre, dobór tematów jest ciekawy. Może zabrakło mi tu szerszego omówienia kilku kontrowersyjnych tematów, o których czytałem w innych miejscach. Na przykład o krwawych ofiarach lub kanibaliźmie w kulturze łużyckiej lub u Słowian, ale trudno z tego uczynić poważny zarzut.
Książkę jak najbardziej polecam, chyba każdemu, kto choć trochę lubi historię, a nie jest świetnie obeznany z archeologią ziem polskich. Poza wartością merytoryczną zaletą pracy jest styl autorki. Książkę czyta się łatwo, co wcale nie jest taką rzeczą oczywistą w książkach naukowych czy nawet popularno-naukowych.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.